- Gdzie jest mama ?
- Pojechała dzisiaj wcześniej do pracy. - Lee zapatrzona w komputer grająca w The Sims 3 to bardzo wkurzająca osoba. Nic nie istnieje wokół niej, tylko ona i jej świat.
Usiadłam na fotelu obok Jessici, która jak zwykle oglądała SpongeBoba Kanciastoportego.
- Idziemy dzisiaj do Wesołego Miasteczka?
- Jak tylko Alice nakarmi swoje dziecko ! - Krzyknęła Lee nie odrywając oczu od komputera. Przyrzekam, że kiedyś złamię płytę od tej gry i wyrzucę do śmietnika.
- A ja jestem za i idę się już szykować. -Jess wyłączyła plazmę i ruszyła biegiem schodami do góry. Na nią to mogę liczyć.
- W takim razie ja też pójdę. Jak skończysz grać, idź się ubrać.
- Taa... Taa... Jasne... - Kolejny jęk z jej strony. Doprowadza mnie ona do szału.

Zeszłam w pełni uszykowana na dół gdzie Lee-wiecznie-siedzącej-na-komputerze już nie było. "Całe szczęście" pomyślałam i ruszyłam do kuchni aby szybko zjeść jakieś pyszne śniadanie. Zrobiłam sobie na szybko płatki z mlekiem, co zawsze mi smakowało. Gdy już to wszystko wszamałam wyciągnęłam z górnej szafki 150 funtów. Spojrzałam na wywieszony za oknem termometr. 30*C !! Aż tak bardzo gorąco? Kocham gdy pada deszcz, ale nie znoszę gdy jest tak maksymalnie gorąco, że pocę się jak świnia.
Dźwięk kroków dochodzący ze schodów oznaczał że jedna z bliźniaczek jest gotowa... Obstawiam Jessicę.
Wygrałam.
- Bonnie! Już jestem gotowa.
- Świetnie. Poczekajmy zatem jeszcze na Leah.
Jessica usiadła obok mnie na kanapie i w niezręcznej ciszy, siedziałyśmy przez co najmniej dziesięć minut. Z góry druga bliźniaczka zeszła i ze wszystkim uwinęłyśmy się w dwadzieścia minut. Na miejscu byłyśmy już po godzinie piętnastej.
Wprawdzie byłam już wiele razy w Wesołym Miasteczku, ale to różniło się wyglądem od innych. Z daleka było czuć ciepło i bezpieczeństwo, a to jedna z rzeczy jaka różni to miasteczko od innych. Na samym wejściu stał mężczyzna na szczudłach rozdający jakieś kupony z wielkim napisem :
20% taniej za przejażdżkę RoallerCoasterem
Pomięty papierek wsadziłam do tylnej kieszeni i razem z siostrami ruszyłyśmy dalej. Na samym środku znajdywał się ogromny szyld Wesołe Miasteczko.
Tłok był nie do zniesienia. Wszędzie gdzie miało się ochotę pójść trzeba było się przepychać się przez rozwydrzone dzieciaki i ich rodziców, lub spoconych starych cepów. Po pewnym czasie miało się już dosyć.
Na sam początek z bliźniaczkami doszłyśmy do wniosku, że najpierw pójdziemy do pałacu strachu. Kiedyś zawsze się ich bałam, ale w końcu trzeba przełamać swój lęk. Każdy musiał siedzieć w takich jakby podwójnych "siodełkach" które jechały po szynach, jak metro na przykład. Zapłaciłam za wstęp. Bliźniaczki usiadły razem, a ja usiadłam sama aby mi kogoś przydzielili ponieważ nie chcą marnować miejsc. Zwariuję, nie lubię siedzieć z kimś kogo nie znam. Chwile siedziałam w telefonie, gdy usłyszałam jakiś męski głos obok mnie.
- Witaj panieneczko. - Powiedział chłopak z grzywką na bok. Ślicznie z nią wyglądał.
- Emmm... Hej? Znamy się? - Czułam jak moje policzki z sekundy na sekundę robią się bardziej czerwone.
- Wychodzi na to że będziemy razem jechać.
- Spoko. - Wiem jestem za łatwa... Ale chłopak jest śliiiiiiiiiiczny! Nie żeby coś...
- Zobaczysz, będzie fajnie. Jestem Joshua, aaaa... moge się dowiedzieć jakie jest imię tej ślicznej damy?
- Ja jestem Bonnie, ale większość mówi mi Bo. - Nasze siedzenia ruszyły z lekkim szarpnięciem a następnie płynnym ruchem pojechaliśmy po zardzewiałych szynach.
- Wiesz, jak byś się bała to się możesz przytulić. Ja się nie obrażę. - Powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
- Nie będzie takiej potrzeby.
- Jak wolisz.
Przez resztę czasu jakoś się do siebie nie odzywaliśmy, woleliśmy patrzeć na te wszystkie "straszne rzeczy", czujecie ten sarkazm?. Tak naprawdę to ten cały Pałac Strachu wcale nie jest taki straszny. Nie wiem czego ja się tak kiedyś bałam. Jakichś kukieł z plastikowymi maskami? Tych sztucznych nietoperzy na nitkach, które wyglądają jakby miały zaraz się rozerwać? Sztucznych piorunów ? Kiedyś może tak, ale nie teraz. Dziwne latające obrusy z namalowanymi oczami na sznurkach już były żenujące. Rozumiem jak się nie ma pomysłu, ale w biały materiał to ja się ubierałam jak szłam na Halloween zbierać cukierki. Dźwięk grzmotów i krzyki kobiet przyprawiał człowieka o gęsią skórkę. Z daleka już było widać wdzierające się słońce przez dziurki w materiału, co oznaczało że nasza przejażdżka dobiega końca. Wysiedliśmy ze swoich miejsc, i gdy miałam odchodzić w stronę swoich sióstr chłopak chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Mógłbym prosić o twój numer komórkowy? Proszę. - I ten jego uśmiech.
- Emm... Nie wiem... Chyba tak. Zapisz sobie... XXXXXXXXXX. Ja muszę już iść, siostry na mnie czekają.
- Spoko nie zatrzymuję cię, jeszcze dziś napiszę. - Puścił oczko i poszedł w swoją stronę.
Ja jak gdyby nigdy nic podeszłam do bliźniaczek i poszłyśmy na resztę atrakcji... na przykład Roaller Coaster, Diabelski Młyn i wiele wiele innych tak że wróciłyśmy do domu z niewieloma pieniędzmi w kieszeni. Warto jednak było wydać pieniądze na tak wspaniały i zwariowany dzień. Szaleństwo nie miało granic, chodziłyśmy po wszystkich stoiskach, kupowałyśmy watę cukrową i wygrywałyśmy w konkursy typu strzelanie do celu oraz w innych. Czułyśmy wolność, wolność której nie czułam w domu. Zawsze musiałam wykonywać swoje obowiązki, podczas kiedy moja mama była w pracy a siostry nic nie musiały robić.
Wszystkie zmęczone do szpiku kości rozłożyłyśmy się na kanapach i odpoczywałyśmy.
Poszłam do pokoju i w tej chwili dostałam SMS'a. "Hej Bonnie! Masz ochotę się jutro spotkać w Starbucksie na głównym skrzyżowaniu? Tam niedaleko Wesołego Miasteczka o godzinie piętnastej. Joshua xx ." Szybko odpisałam że z wielką chęcią i poszłam się umyć, po czym położyłam się na łóżku. Było za gorąco aby się przykrywać więc leżałam "rozwalona" i cała odkryta przy otwartym oknie. Nawet nie wiem kiedy odeszłam w krainę morfeusza.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie moje myszki <3
Końcówka niezbyt mi wyszła bo już chce mi się spać, ale próbowałam wymyślić coś najbardziej sensownego <3
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału, ale miałam pewne problemy.
Nie martwcie się, teraz będę dodawać je tak często jak to tylko będzie możliwe <3
Piszcie co myślicie<3
A więc kolejny rozdział zacznę pisać od razu ale pojawi się dopiero gdy pod tą notką pojawi się 5 komentarzy <3 Wiem że was na to stać!
YOLO<33333333333333333333333333
ACHA! I JESZCZE JEDNO, JUTRO DODAM NOWĄ POSTAĆ - ŻE W SENSIE JOSHUĘ - PONIEWAŻ DZISIAJ NIE DAM RADY
Na sam początek z bliźniaczkami doszłyśmy do wniosku, że najpierw pójdziemy do pałacu strachu. Kiedyś zawsze się ich bałam, ale w końcu trzeba przełamać swój lęk. Każdy musiał siedzieć w takich jakby podwójnych "siodełkach" które jechały po szynach, jak metro na przykład. Zapłaciłam za wstęp. Bliźniaczki usiadły razem, a ja usiadłam sama aby mi kogoś przydzielili ponieważ nie chcą marnować miejsc. Zwariuję, nie lubię siedzieć z kimś kogo nie znam. Chwile siedziałam w telefonie, gdy usłyszałam jakiś męski głos obok mnie.

- Emmm... Hej? Znamy się? - Czułam jak moje policzki z sekundy na sekundę robią się bardziej czerwone.
- Wychodzi na to że będziemy razem jechać.
- Spoko. - Wiem jestem za łatwa... Ale chłopak jest śliiiiiiiiiiczny! Nie żeby coś...
- Zobaczysz, będzie fajnie. Jestem Joshua, aaaa... moge się dowiedzieć jakie jest imię tej ślicznej damy?
- Ja jestem Bonnie, ale większość mówi mi Bo. - Nasze siedzenia ruszyły z lekkim szarpnięciem a następnie płynnym ruchem pojechaliśmy po zardzewiałych szynach.
- Wiesz, jak byś się bała to się możesz przytulić. Ja się nie obrażę. - Powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
- Nie będzie takiej potrzeby.
- Jak wolisz.
Przez resztę czasu jakoś się do siebie nie odzywaliśmy, woleliśmy patrzeć na te wszystkie "straszne rzeczy", czujecie ten sarkazm?. Tak naprawdę to ten cały Pałac Strachu wcale nie jest taki straszny. Nie wiem czego ja się tak kiedyś bałam. Jakichś kukieł z plastikowymi maskami? Tych sztucznych nietoperzy na nitkach, które wyglądają jakby miały zaraz się rozerwać? Sztucznych piorunów ? Kiedyś może tak, ale nie teraz. Dziwne latające obrusy z namalowanymi oczami na sznurkach już były żenujące. Rozumiem jak się nie ma pomysłu, ale w biały materiał to ja się ubierałam jak szłam na Halloween zbierać cukierki. Dźwięk grzmotów i krzyki kobiet przyprawiał człowieka o gęsią skórkę. Z daleka już było widać wdzierające się słońce przez dziurki w materiału, co oznaczało że nasza przejażdżka dobiega końca. Wysiedliśmy ze swoich miejsc, i gdy miałam odchodzić w stronę swoich sióstr chłopak chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Mógłbym prosić o twój numer komórkowy? Proszę. - I ten jego uśmiech.
- Emm... Nie wiem... Chyba tak. Zapisz sobie... XXXXXXXXXX. Ja muszę już iść, siostry na mnie czekają.
- Spoko nie zatrzymuję cię, jeszcze dziś napiszę. - Puścił oczko i poszedł w swoją stronę.
Ja jak gdyby nigdy nic podeszłam do bliźniaczek i poszłyśmy na resztę atrakcji... na przykład Roaller Coaster, Diabelski Młyn i wiele wiele innych tak że wróciłyśmy do domu z niewieloma pieniędzmi w kieszeni. Warto jednak było wydać pieniądze na tak wspaniały i zwariowany dzień. Szaleństwo nie miało granic, chodziłyśmy po wszystkich stoiskach, kupowałyśmy watę cukrową i wygrywałyśmy w konkursy typu strzelanie do celu oraz w innych. Czułyśmy wolność, wolność której nie czułam w domu. Zawsze musiałam wykonywać swoje obowiązki, podczas kiedy moja mama była w pracy a siostry nic nie musiały robić.
Wszystkie zmęczone do szpiku kości rozłożyłyśmy się na kanapach i odpoczywałyśmy.
Poszłam do pokoju i w tej chwili dostałam SMS'a. "Hej Bonnie! Masz ochotę się jutro spotkać w Starbucksie na głównym skrzyżowaniu? Tam niedaleko Wesołego Miasteczka o godzinie piętnastej. Joshua xx ." Szybko odpisałam że z wielką chęcią i poszłam się umyć, po czym położyłam się na łóżku. Było za gorąco aby się przykrywać więc leżałam "rozwalona" i cała odkryta przy otwartym oknie. Nawet nie wiem kiedy odeszłam w krainę morfeusza.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie moje myszki <3
Końcówka niezbyt mi wyszła bo już chce mi się spać, ale próbowałam wymyślić coś najbardziej sensownego <3
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału, ale miałam pewne problemy.
Nie martwcie się, teraz będę dodawać je tak często jak to tylko będzie możliwe <3
Piszcie co myślicie<3
A więc kolejny rozdział zacznę pisać od razu ale pojawi się dopiero gdy pod tą notką pojawi się 5 komentarzy <3 Wiem że was na to stać!
YOLO<33333333333333333333333333
ACHA! I JESZCZE JEDNO, JUTRO DODAM NOWĄ POSTAĆ - ŻE W SENSIE JOSHUĘ - PONIEWAŻ DZISIAJ NIE DAM RADY
Świetny rozdział, szkoda że tak mało Hazzy :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze weny
do następnego :)
Hazza jeszcze będzie :D
UsuńSuper rozdział. *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.! :D
Zapraszam ; aslongasyouloveme12.blogspot.com
Bardzo bardzo fajny, czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą zaczęłam czytać i udało mi sie ;)
OdpowiedzUsuńwszystko ładnie, pięknie, ale mam jedną uwagę :D jest to kolejny blog gdzie jest napisane "Moje życie zmieniło się o 360 stopni" rozbawia mnie to za każdym razem bo to oznacza, że nic się nie zmieniło chyba, ze tak miało być to przepraszam :D mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz czy coś bo zwrócilam ci uwagę, nie mówię tego złośliwie ;> :D
ale tak to jest bardzo fajnie :D
czekam nn <3
iwanttodieforonedirection.blogspot.com
Sama sie troche rozbawilam czytajac twoj komentarz.
UsuńFaktycznie, to tak jak by sie nic nie zmienilo xdd
Dziekuje bardzo za uwage c:
Dziś zaczęłam czytać twojego bloga. Opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło, a gdy je czytałam chciałam więcej i więcej. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;)
youu-were-mine-for-the-summer.blogspot.com