środa, 14 sierpnia 2013

Nowy wygląd bloga

Cześć kochaneczki <3
Dzisiaj patrzyłam sobie na różnych stronach z szablonami i znalazłam ten c:
Mam nadzieję że wam się podoba ;)
Komentujcie pod poprzednim rozdziałem to jak najszybciej dodam rozdział c:
KOCHAM WAS <3

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 4 c:

 DZIĘKUJĘ ZA PONAD TYSIĄC WEJŚĆ NA BLOGA <3 
KOCHAM WAS <3

Dziś, wstałam wyjątkowo szybko. Przyczyną tego wszystkiego był dźwięk dochodzący z telefonu. Ktoś był tak mądry, by o dziesiątej napisać do mnie sms'a. Nie wiem kto to... ale uduszę jak tego kogoś spotkam.
Chwyciłam za telefon, spojrzałam na niego... czego nie zrobię nigdy więcej. Jasny wyświetlacz strzelił w moje oczy. Poczułam jakby zaraz miały mi się gałki oczne rozpłynąć... Gdy po pewnym czasie mój wzrok doszedł do siebie znów spojrzałam na telefon, włączyłam wiadomości i moim oczom ukazał się numer Harrego.

Od Harry:
"Cześć Bo! Masz ochotę się dzisiaj spotkać? Przepraszam jeżeli Cię obudziłem. Harry xx."

Nie zostało mi nic innego jak odpisać.


Do Harry:
"Chciałabym się z tobą spotkać, ale już się z kimś umówiłam o trzeciej w starbucks'ie. Chcesz iść za mną? Bo X."

Od Harry: 
" Z wielką chęcią się przejdę. Będę u ciebie o drugiej. H. X .

Wstałam i zaczęłam się szykować. Z szafy wyciągnęłam białą koszulę i dżinsowe krótkie spodenki. Poszłam do toalety weszłam pod prysznic i włączyłam strumyk letniej wody. Gdy już skończyłam się kąpać ubrałam się w poprzednio wymienione rzeczy i zeszłam na dół po drewnianych skrzypiących schodach. Weszłam do kuchni i na śniadanie zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Usiadłam na ladzie i zaczęłam jeść moje jedzenie gdy do kuchni weszła moja mama.
- Cześć kochanie. Co dzisiaj robisz?
- Idę z Harrym do Starbucks'a - Nie powiedziałam jej o Joshule, bo znów by były jej pytania typu "A kto to?", "ładny?", "Kiedy go poznałaś?" i takie tam różne...- To weź sobie pięćdziesiąt funtów ze skarbonki na półce. - Powiedziała i wyszła z kuchni jak gdyby nigdy nic.
- Dzięki.
Wstałam z lady podeszłam do półki o której powiedziała mi mama, i wzięłam z niej 50 funtów. Po schodach ruszyłam do góry i weszłam do swojego pokoju.
Napisałam do Joshuy że z nami pójdzie jeszcze mój kolega - oczywiście chodziło mi o Harrego. Włączyłam laptopa i w tym momencie gdy się włączał szybko ruszyłam do toalety.
Włączyłam swojego bloga i zaczęłam pisać nową notkę.

"Kochane misiaczki, bardzo was przepraszam że
dawno nie pisałam. Sami pewnie rozumiecie, zajęło mi trochę czasu
by się tutaj zaklimatyzować.
Spotkałam pewnego Harrego. Bardzo fajny chłopak, dogadujemy się razem. 
Jesteśmy tak jakby na razie tylko znajomymi ale wydaje mi się że po pewnym czasie będziemy dobrymi przyjaciółmi. Późnej wstawię jakieś zdjęcie.
                                         Kocham was <3 Nie zapominajcie o tym !
                                                          Bo X.

 Godzina 13.49 za co najmniej dziesięć minut przyjdzie tu Harry. Wyłączyłam komputer i migiem ruszyłam do łazienki. Rzęsy pomalowałam tuszem, na powiekach zrobiłam lekkie kreski a usta na usta nałożyłam lekki błyszczyk. Truskawka.. Jak ja go kocham. Koszulę wsadziłam do spodni, a na szyję założyłam wisiorek. Z włosów zrobiłam koka a'la Artystyczny nieład. Zeszłam na dół, ponieważ usłyszałam dzwonek oznaczający że ktoś przyszedł. Założyłam buty na lekkim obcasie i otworzyłam drzwi.
- Cześć - W drzwiach powitał mnie Harry który przytulił mnie na powitanie.
- Hej. Idziemy?
- Tak jasne. - Wychodząc krzyknęłam tylko że wychodzę ale w zamian nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.
- Gdzie się umówiłaś z koleżanką? - Harry spytał patrząc na mnie. Wyszliśmy z furtki i skierowaliśmy się w umówione miejsce.
- Jaką koleżanką?
- No mówiłaś że się z kimś już umówiłaś. - Powiedział lekko zakłopotany.
- Umówiłam się z takim jednym znajomym. Wczoraj go poznałam, poprosił mnie żebyśmy się dzisiaj spotkali. - Spojrzałam na niego a on nagle cały spięty patrzył prosto przed siebie nie przerywając kroku.
- Emmm .... Coś się stało? - Spytałam się lekko zakłopotana
- Nie nic... Chodźmy już lepiej za chwilę będziemy. - Przez resztę drogi w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Nie wiem czemu, ale nagle Harry zrobił się taki dziwny, spięty, sztywny.
Weszliśmy do Starbucksa dziesięć minut przed czasem. Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku, a do nas podszedł od razu kelner z notatnikiem i długopisem.
- Co państwo sobie życzą? - Spytał młody chłopak z ulizaną grzywką do tyłu.
- Ja poproszę Caramel Macchiato. - Powiedziałam i zaczęłam bawić się serwetką.
- Ja to samo. - Powiedział Harry.
Chłopak po pięciu minutach przyniósł nam nasze napoje i zaczęliśmy pić a przy tym dobrze się bawić. Poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy.
- A kto to? - Powiedział delikatny głos chłopaka którego poznałam wczoraj.
-Joshua hej! - Wstałam i się do niego przytuliłam. Harry tylko się na nas patrzył smętnym wzrokiem. Staliśmy tak dwie minuty ponieważ gdy chciałam odejść Joshua w ramach zabawy mówił że jeszcze nie. Oderwaliśmy się tylko wtedy gdy usłyszeliśmy chrząknięcie. Usiadłam obok Hazzy a Joshua poszedł zamówić kawę. Gdy już z nią wrócił usiadł naprzeciwko nas.
- A więc tak Harry to jest Joshua. Joshua to jest Harry. Przedstawiłam ich a oni niechętnie podali sobie ręce patrząc na siebie złowrogo.
Atmosfera przez całe spotkanie była jakaś spięta. Przez cały czas albo czymś się przechwalali albo wpadali w lekkie konflikty między sobą z gadką "czego to oni nie zrobili". Gadałam o wszystkim, kompletnie, a gdy pytałam ich o coś tylko odpowiedzieli jednym lub dwoma słowami.
- Zaraz wrócę idę do toalety. - Powiedziałam i ruszyłam do małego pomieszczenia zwanego łazienką. Załatwiłam to co miałam i wróciłam powolnym krokiem do stolika. Usłyszałam jak Harry i Joshua się kłócą nie było mi dane słyszeć co mówią ponieważ stałam za daleko. Gdy podeszłam do stołu obydwoje spojrzeli na mnie ze sztucznym uśmiechem. Usiadłam obok Harrego jak gdyby nigdy nic.
- O czym gadaliście ? - Spytałam a oni tylko wzruszyli ramionami - Świetnie... To, może pójdziemy się przejść ?
- Możemy iść. - Powiedział Joshua i wstał z miejsca.
Wyszliśmy wszyscy ze Starbucks'a i ruszyliśmy przed siebie znów w grobowej ciszy.
- Ja chcę mieć z wami zdjęcia. - Wyciągnęłam aparat. - To kto chce mieć pierwszy ze mną zdjęcie?
- Ja! - Szybko krzyknął Harry. Podałam aparat Joshule. A on miał tylko smętną minę.
- NIEDŹWIAAAAADKAAAAA! - Krzyknęłam i rzuciłam się na Harrego. Oboje się do siebie przytuliliśmy a Jo zrobił nam foto. 
Zdjęcie wyszło bardzo pozytywnie. Dwóch przyjaciół tulących się do siebie pełnych energii i szczęścia. Czego chcieć więcej?
- Teraz moja kolej. - Powiedział Joshua wyciągając ku mnie rękę. Chwyciłam ją, ale nie chętnie. Gdy odchodziłam patrzyłam w te piękne zielone oczy lokowatego. Joshua podał aparat Harremu mówiąc "Bo wskakuj na barana." Tak jak powiedział tak też zrobiłam. Wskoczyłam mu na plecy a Harry cyknął zdjęcie.
Chłopcy na zdjęciach wyszli wspaniale, ale w rzeczywistości wyglądali jakby się mieli zaraz pozabijać.
Chodziliśmy sobie tak jeszcze jakieś pół godziny rozmawiając o wszystkim i o niczym, szczerze mówiąc - ja rozmawiałam, oni przytakiwali.
- Wiecie.. Ja już idę do dom ciemno się robi. - Oznajmiłam.
- W takim razie ja pójdę z tobą. Odprowadzę Cię. - Powiedział Harry i stanął po mojej lewej.
- A ty Joshua... Idziesz z nami?
- Nie... Ja mieszkam niedaleko stąd.
- Acha.. To w takim razie. Pa. - Powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Branoc.
- Branoc Bo. - Powiedział a ja od niego odeszłam i poszłam za Harrym w stronę naszych domów.
Przez całą drogę atmosfera była tak samo napięta jak w barze. Szliśmy cicho, napawając się wilgocią w powietrzu.
Harry odprowadził mnie do samych drzwi frontowych domu. Moja podświadomość mówiła mi : "Spytaj się go o co się tak kłócili", "Raz się żyje. Bo zrób to!", " Chyba nie chcesz później cały czas o tym myśleć jak odpowiedź masz na wyciągnięcie ręki.". Jakby jakieś chochliki w mojej głowie wykrzykiwały mi te słowa.
Nie wytrzymałam. W końcu jak to się mówi... Raz się żyje.
- Emmm Harry ? - Spytałam go, a ten tylko machnął głową, na znak że słucha. - Bo... Emm.. Gdy wróciłam z łazienki.... ee.. Wtedy w barze.. too ... Wy się kłóciliście? - Odetchnęłam z ulgą mam to za sobą.
- Tak. Szczerze mówiąc, nie lubię go.
- A... O co się kłóciliście? - Znów spytałam ciągnąc dalej rozmowę. Tego chyba się nie spodziewał. Stanął jak wryty i patrzył mi prosto w oczy.
- Na prawdę chcesz wiedzieć? - Spytał.
- Tak.
- W takim razie stań do mnie przodem i patrz mi prosto w oczy. - Powiedział. mając na myśli to, że stałam do niego bokiem i patrzyłam w niebo. Zrobiłam to co mi nakazał. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej surze. Czułam zapach jego perfum.
- Dowiem się w końcu o co się kłóciliście?
- O to. - Powiedział i musnął swoimi ustami moje. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje dłonie położyłam na jego szyi i lekko przyciągnęłam go do siebie. Chciałam go czuć bliżej. Z czasem nasze warg zaczęły ze sobą w spół pracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie, ponieważ był to mój pierwszy pocałunek. Wiedziałam, że pewna część mnie już nie wróci. Ta niewinna część. Delikatnie przejechał językiem po moich wargach. Nie wiedziałam jak mam na to odpowiedzieć, więc w tym samym czasie wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy (chociaż dla niego to nie było konieczne). Stanęłam jak wryta i patrzyłam się na niego jak jakiś kołek. Jedyne co mogłam z siebie wykrztusić to jakieś nic nieznaczące słowa.
-Przepraszam- tylko tyle był w stanie powiedzieć. I w tedy szybko weszłam do domu nie wiedząc czego chcę.
Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich w dół. Przecież on ma dziewczynę. A te zdjęcia w jego domu? Sama widziałam. Nie mogłam być z nim. Z kimś kto ma już swoją drugą połówkę. Dopiero po kilku minutach ta myśl do mnie dotarła. Szybko wbiegłam do góry po schodach wchodząc do mojego pokoju i poszłam spać w samej bieliźnie by przestać już o tym myśleć.

______________________________________________________________

A więc jeszcze raz.
YOLO C:
Ta część niezbyt mi wyszła ponieważ wcześniejsza mi się usunęła i musiałam pisać od nowa.
Mam nadzieję że chociaż wam przypadnie do gustu c:
Kolejny nie wiem kiedy się pojawi ale mam już pomysł :D
4 komentarze piszę dalej. c;

P.S.
Jeżeli chcecie bym przetłumaczyła jakiegoś fan-fiction z angielskiego na polski śmiało piszcie !
Najlepiej wyślijcie od razu link do niego c:

PP.S.
W bohaterach zmieniłam główną postać Bonnie. Nie pasowała mi ona tutaj. c: Mam nadzieję że mi wybaczycie c:
Dodałam również postać Joshuy.
Wszystkie nowe postacie będą się tam pokazywać c:

PAMIĘTAJCIE ŻE WAS KOCHAM <3

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 3 :))

Kolejny dzień, wstałam najpóźniej jak to tylko było możliwe. Godzina trzynasta, ale w końcu są wakacje, które niedługo się kończą. Tak. Dokładnie za tydzień. Trzeba korzystać z ostatnich dni wolności, jakie na pozostały. Gdy się ogarnęłam i ubrałam było już wpół do czwartej. Ruszyłam schodami w dolną część domu, gdzie bliźniaczki albo zapatrzone w komputerze, lub telewizji.
- Gdzie jest mama ?
- Pojechała dzisiaj wcześniej do pracy. - Lee zapatrzona w komputer grająca w The Sims 3 to bardzo wkurzająca osoba. Nic nie istnieje wokół niej, tylko ona i jej świat.
Usiadłam na fotelu obok Jessici, która jak zwykle oglądała SpongeBoba Kanciastoportego.
- Idziemy dzisiaj do Wesołego Miasteczka?
- Jak tylko Alice nakarmi swoje dziecko ! - Krzyknęła Lee nie odrywając oczu od komputera. Przyrzekam, że kiedyś złamię płytę od tej gry i wyrzucę do śmietnika.
- A ja jestem za i idę się już szykować. -Jess wyłączyła plazmę i ruszyła biegiem schodami do góry. Na nią to mogę liczyć.
- W takim razie ja też pójdę. Jak skończysz grać, idź się ubrać.
- Taa... Taa... Jasne... - Kolejny jęk z jej strony. Doprowadza mnie ona do szału.
Szybko wbiegłam do swojego pokoju, i zaczęłam przeszukiwać swoją szafę, aby znaleźć coś odpowiedniego na upalne dni. Po rozpatrzeniu plusów i minusów wybrałam białą koszulkę a na nią włożyłam ogrodniczki. Założyłam tomsy czyli niskie buty w paski, i do tego jeszcze jakąś czarną torebkę co wyglądało ze sobą razem WSPANIALE!
Zeszłam w pełni uszykowana na dół gdzie Lee-wiecznie-siedzącej-na-komputerze już nie było. "Całe szczęście" pomyślałam i ruszyłam do kuchni aby szybko zjeść jakieś pyszne śniadanie. Zrobiłam sobie na szybko płatki z mlekiem, co zawsze mi smakowało. Gdy już to wszystko wszamałam wyciągnęłam z górnej szafki 150 funtów. Spojrzałam na wywieszony za oknem termometr. 30*C !! Aż tak bardzo gorąco? Kocham gdy pada deszcz, ale nie znoszę gdy jest tak maksymalnie gorąco, że pocę się jak świnia.
Dźwięk kroków dochodzący ze schodów oznaczał że jedna z bliźniaczek jest gotowa... Obstawiam Jessicę.
Wygrałam.
- Bonnie! Już jestem gotowa.
- Świetnie. Poczekajmy zatem jeszcze na Leah.
Jessica usiadła obok mnie na kanapie i w niezręcznej ciszy, siedziałyśmy przez co najmniej dziesięć minut. Z góry druga bliźniaczka zeszła i ze wszystkim uwinęłyśmy się w dwadzieścia minut. Na miejscu byłyśmy już po godzinie piętnastej.
Wprawdzie byłam już wiele razy w Wesołym Miasteczku, ale to różniło się wyglądem od innych. Z daleka było czuć ciepło i bezpieczeństwo, a to jedna z rzeczy jaka różni to miasteczko od innych. Na samym wejściu stał mężczyzna na szczudłach rozdający jakieś kupony z wielkim napisem :

 20% taniej za przejażdżkę RoallerCoasterem

Pomięty papierek wsadziłam do tylnej kieszeni i razem z siostrami ruszyłyśmy dalej. Na samym  środku znajdywał się ogromny szyld Wesołe Miasteczko. 
Tłok był nie do zniesienia. Wszędzie gdzie miało się ochotę pójść trzeba było się przepychać się przez rozwydrzone dzieciaki i ich rodziców, lub spoconych starych cepów. Po pewnym czasie miało się już dosyć.
Na sam początek z bliźniaczkami doszłyśmy do wniosku, że najpierw pójdziemy do pałacu strachu. Kiedyś zawsze się ich bałam, ale w końcu trzeba przełamać swój lęk. Każdy musiał siedzieć w takich jakby podwójnych "siodełkach" które jechały po szynach, jak metro na przykład. Zapłaciłam za wstęp. Bliźniaczki usiadły razem, a ja usiadłam sama aby mi kogoś przydzielili ponieważ nie chcą marnować miejsc. Zwariuję, nie lubię siedzieć z kimś kogo nie znam. Chwile siedziałam w telefonie, gdy usłyszałam jakiś męski głos obok mnie.
- Witaj panieneczko. - Powiedział chłopak z grzywką na bok. Ślicznie z nią wyglądał.
- Emmm... Hej? Znamy się? - Czułam jak moje policzki z sekundy na sekundę robią się bardziej czerwone.
- Wychodzi na to że będziemy razem jechać.
- Spoko. - Wiem jestem za łatwa... Ale chłopak jest śliiiiiiiiiiczny! Nie żeby coś...
- Zobaczysz, będzie fajnie. Jestem Joshua, aaaa... moge się dowiedzieć jakie jest imię tej ślicznej damy?
- Ja jestem Bonnie, ale większość mówi mi Bo. - Nasze siedzenia ruszyły z lekkim szarpnięciem a następnie płynnym ruchem pojechaliśmy po zardzewiałych szynach.
- Wiesz, jak byś się bała to się możesz przytulić. Ja się nie obrażę. - Powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
- Nie będzie takiej potrzeby.
- Jak wolisz.
Przez resztę czasu jakoś się do siebie nie odzywaliśmy, woleliśmy patrzeć na te wszystkie "straszne rzeczy", czujecie ten sarkazm?. Tak naprawdę to ten cały Pałac Strachu wcale nie jest taki straszny. Nie wiem czego ja się tak kiedyś bałam. Jakichś kukieł z plastikowymi maskami? Tych sztucznych nietoperzy na nitkach, które wyglądają jakby miały zaraz się rozerwać? Sztucznych piorunów ? Kiedyś może tak, ale nie teraz. Dziwne latające obrusy z namalowanymi oczami na sznurkach już były żenujące. Rozumiem jak się nie ma pomysłu, ale w biały materiał to ja się ubierałam jak szłam na Halloween zbierać cukierki. Dźwięk grzmotów i krzyki kobiet przyprawiał człowieka o gęsią skórkę. Z daleka już było widać wdzierające się słońce przez dziurki w materiału, co oznaczało że nasza przejażdżka dobiega końca. Wysiedliśmy ze swoich miejsc, i gdy miałam odchodzić w stronę swoich sióstr chłopak chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Mógłbym prosić o twój numer komórkowy? Proszę. - I ten jego uśmiech.
- Emm... Nie wiem... Chyba tak. Zapisz sobie... XXXXXXXXXX. Ja muszę już iść, siostry na mnie czekają.
- Spoko nie zatrzymuję cię, jeszcze dziś napiszę. - Puścił oczko i poszedł w swoją stronę.
Ja jak gdyby nigdy nic podeszłam do bliźniaczek i poszłyśmy na resztę atrakcji... na przykład Roaller Coaster, Diabelski Młyn i wiele wiele innych tak że wróciłyśmy do domu z niewieloma pieniędzmi w kieszeni. Warto jednak było wydać pieniądze na tak wspaniały i zwariowany dzień. Szaleństwo nie miało granic, chodziłyśmy po wszystkich stoiskach, kupowałyśmy watę cukrową i wygrywałyśmy w konkursy typu strzelanie do celu oraz w innych. Czułyśmy wolność, wolność której nie czułam w domu. Zawsze musiałam wykonywać swoje obowiązki, podczas kiedy moja mama była w pracy a siostry nic nie musiały robić.
Wszystkie zmęczone do szpiku kości rozłożyłyśmy się na kanapach i odpoczywałyśmy.
Poszłam do pokoju i w tej chwili dostałam SMS'a. "Hej Bonnie! Masz ochotę się jutro spotkać w Starbucksie na głównym skrzyżowaniu? Tam niedaleko Wesołego Miasteczka o godzinie piętnastej. Joshua xx ." Szybko odpisałam że z wielką chęcią i poszłam się umyć, po czym położyłam się na łóżku. Było za gorąco aby się przykrywać więc leżałam "rozwalona" i cała odkryta przy otwartym oknie. Nawet nie wiem kiedy odeszłam w krainę morfeusza.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie moje myszki <3
Końcówka niezbyt mi wyszła bo już chce mi się spać, ale próbowałam wymyślić coś najbardziej sensownego <3
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału, ale miałam pewne problemy.
Nie martwcie się, teraz będę dodawać je tak często jak to tylko będzie możliwe <3
Piszcie co myślicie<3
A więc kolejny rozdział zacznę pisać od razu ale pojawi się dopiero gdy pod tą notką pojawi się 5 komentarzy <3 Wiem że was na to stać!
YOLO<33333333333333333333333333
ACHA! I JESZCZE JEDNO, JUTRO DODAM NOWĄ POSTAĆ - ŻE W SENSIE JOSHUĘ - PONIEWAŻ DZISIAJ NIE DAM RADY

TWÓJ TEKST